Chitwan National Park i Sauraha

Chitwan National Park i Sauraha

Chitwan National Park okazał się być wspaniałym miejscem. Położony jest na południu Nepalu. Zatrzymaliśmy się przy północnej części parku, w miejscowości Sauraha. Sam park jest ogromny i zajmuje 960 km².

Sama jazda autobusem w okolice Saurahy, była dość emocjonująca. Zaczęliśmy podróż spod przejścia granicznego ciasnym jeepem, do którego o dziwo weszło więcej niż tuzin ludzi. Po kilku kilometrach jazdy zmieniliśmy środek transportu na równi mocno upakowany autobus. Jadąc tak przez wiele godzin, w bardzo nieprzyjemnych pozycjach, lekko zgarbieni, gdzie nad uchem brzęczał wentylator, byliśmy w stanie zobaczyć wiele pięknych zakątków Nepalu. Im jechaliśmy bardziej na północ, tym teren robił się coraz bardziej górzysty. Drogi też zaczęły robić się coraz bardziej kręte i wąskie. Nie przeszkadzało to w ogóle kierowcy autobusu, który nawet na najostrzejszych zakrętach potrafił rozpocząć manewr wyprzedzania nie wiedząc kompletnie, czy jakiś inny samochód ciężarowy nie wyjedzie zza zakrętu. Mimo, że kierowca jak i pasażerowie nie mogli wiedzieć co znajdzie się za zakrętem, to jedna mimo wszystko krótkie sygnały klaksna, choć trochę uspokojało moją wyobraźnię i dawało poczucie pozornego bezpieczeństwa. Nie raz można było zobaczyć pasące się kozy gdzieś przy krawędzi przepaści, bo poruszaliśmy się cały czas nad urwiskiem. Najbardziej stresowały próby wyprzedzania większych samochodów. Raz, przez dłuższy czas nie zwracałem uwagi na drogę, w pewnym momencie spojrzałem przez szybę kierowcy i mnie zatkało. Właśnie widziałem przed oczyma ogromny turystyczny autobus jadący wprost na nas. Na szczęście nepalscy kierowcy bardzo dobrze sobie radzą z takimi sytuacjami. Dla nich to norma. Kierowca uderzył po pedale hamulca, tak samo musiał zrobić ten z naprzeciwka i jakoś sytuacja się rozwiązała. Przez resztę podróży nie spoglądałem już zbyt często przez szybę kierowcy ;)

W Sauraha znaleźliśmy tani hotel i następnego ranka ruszyliśmy do dżungli.

Wejść tam można było tylko z przewodnikami. Na dwie wchodzące osoby przypada jeden przewodnik. Przewodnik kupił drogie bilety wstępu (sprzedawane przez wojsko) i ruszyliśmy specjalnymi kajakami w dół rzeki.

Co może zaskoczyć, sama podróż kajakiem też była emocjonująca. Siedzieliśmy w kilka osób w kajaku, który z 4/5 wysokości był zanurzony w wodzie. Tafla wody była ok. 5 cm poniżej brzegu kajaku. Zgodnie z zaleceniami przewoźnika wszyscy siedzieliśmy prościutko i poruszaliśmy jedynie głowami. Każdy ostrzejszy ruch przechylał łódź.

Z jednej strony rzeki ciągnęła się wioska, z drugiej był już teren, na którym grasowały dzikie zwierzęta. Na początku nie zdawałem sobie sprawy z tego, że wejście do dżungli może być niebezpieczne. Przewodnicy szybko nam to uświadomili gdy zeszliśmy z kajaków. Objaśnili nam różne sposoby wycofywania się, w przypadku napotkania dzikich zwierząt. Wyjaśnili, że bardzo niebezpieczne są dzikie słonie. Mimo, że są roślinożerne, to i tak zabijają ludzi. Podobnie jak nosorożce. W przypadku ich napotkania są dwa wyjścia: uciekać zygzakiem (chociaż mogło to być ciężki, ponieważ te zwierzęta poruszają się z prędkością ok. 40km/h) lub szybka ucieczka na solidniejsze drzewo. Przewodnik z 25-letnim doświadczeniem objaśnił nam też podobne rzeczy w przypadku napotkania niedźwiedzia, tygrysa lub leoparda. Przez pierwsze 15 minut nie byłem świadomy niebezpieczeństwa, dopóki coś dużego w oddali nie zaszeleściło. Było to na skraju parku, ale mimo wszystko przewodnik był bardzo poważny. Kazał nam stanąć w miejscu a sam poszedł sprawdzić co to było. Zakazał nam rozmawiać między sobą podczas marszu, mogliśmy to robić jedynie na postojach.

W trakcie wędrówki mieliśmy okazję zobaczyć wiele dzikich zwierząt.

Dobrze, że przynajmniej przewodnik miał bambusowego kijka do obrony :).

Bardzo mnie to zaskoczyło ile można znaleźć wydeptanych przez zwierzęta ścieżek w dżungli. Poruszaliśmy się właśnie takimi ścieżkami. Raz nawet słyszeliśmy jak gdzieś dalej walczyły dwa nosorożce. Przewodnik powiedział nam ciekawą rzecz, że nosorożce chodzą w samotności, ale gdy spotkają drugiego samca na tej samej drodze, to walczą. Czasami było widać pobojowiska po walce nosorożców.

Bardzo interesującym widokiem były wysokie trawy. Szliśmy bardzo blisko rzeki, aby nie stracić orientacji w terenie. Po wejściu w wysokie trawy można się bardzo szybko zgubić.

Dobrze, że robiliśmy postoje przy dość solidnych drzewach, które chociaż trochę dawały poczucia bezpieczeństwa. Na szczęście raz mieliśmy postój na wieży, także z tego wszystkiego nawet uśmiech pojawił się na twarzy :)

Na wieczór człowiek trochę odetchnął jak już się znalazł po drugiej bezpiecznej stronie rzeki.

Na następny dzień wybraliśmy się na przejażdżkę słoniami. Było dość ciekawie, gdyby nie fakt, że zbieraliśmy wszystkie pajęczyny po drodze i gdyby nie próba ochlapania nas błotem przez słonia ;p

Pierwszy raz mogłem zaobserwować jak się steruje słoniem. Kierowcami byli dość pewni siebie Nepalczycy, którzy potrafili warknąć odpowiednio głośno na słonia. Do tego mieli ze sobą małe kijki, którymi czasem uderzali go po głowie. Podczas jazdy, kierujący cały czas naciskał stopami pod uszami słonia (gaz) oraz miał miał zaczepiony łańcuch między nogami (chyba hamulec). Przejażdżka była bardzo ciekawa.

Innego dnia wybraliśmy się na przejażdżkę rowerową po okolicy. Mogliśmy zobaczyć mnóstwo pól ryżowych oraz raz trafiliśmy na małą plantację marihuany, która rosła sobie przy głównej drodze. Dowiedzieliśmy się od przewodnika, że zasadzona została przez lokalnych księży :)

adamex

About Adam Bielasty

.NET Software Developer

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *


6 × = 36

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a:

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>