Dziś postanowiłem opisać dalszą część przygody wyprawy do Indii i Nepalu, która odbyła się w poprzednim roku. Przeglądając stare zdjęcia na komputerze odświeżyłem sobie trochę pamięć i przypomniałem co dokładnie się tam działo. Mam nadzieję, że informacje przydadzą się też osobom planującym wyjazd w te rejony.
Pokhara: Miasto w centralnym Nepalu, położone około 200 km na zachód od Katmandu, nad jeziorem Phewa Tal. Liczy około 250 tys. mieszkańców, szóste co do wielkości miasto kraju.
Podróż do Pokhary
Po dość intensywnym i niebezpiecznym zwiedzaniu Parku Narodowego Chitwan (była to tak naprawdę dżungla), spakowaliśmy manatki i opuściliśmy hotel w Sauraha. Naszym kolejnym punktem na mapie była Pokhara. Podróż była dość długa i męcząca. Na szczęście po drodze mogliśmy nacieszyć się ładnymi widokami. Trochę zaskoczyłem się, gdy zobaczyłem przepakowane samochody jadące krętymi wąskimi uliczkami wraz z ciasno naładowanymi bagażami i gromadką ludzi na dachu. Można było także zobaczyć po drodze wiele rewelacyjnych przykładów nepalskiej inżynierii: od przydrożnych specjalistycznych zakładów naprawy pojazdów, przez ledwie wiszące i telepiące się mosty nad strumieniami górskimi, aż po luksusowe przydrożne toalety z ciepłą wodą podgrzewaną na dachu. Inną ciekawą dla mnie rzeczą były pola ryżowe, które praktycznie były wszędzie. Jadąc nepalską “autostradą” można było podziwiać pola ryżowe znajdujące się na wielu tarasach, utworzonych także na dość stromych zboczach górskich. Wiele razy czuć było zapach ryżu! Pierwsze spacery po mieście też były bardzo ciekawe. Wszędzie było pełno kurzu, zapachu spalin i panował ogólny brud. Na ulicach widać było plątaninę kabli jak na zdjęciu niżej. Można było też od czasu do czasu zauważyć jakąś samotnie błąkającą się wychudzoną krowę, która najwidoczniej nie miała ustalonego celu swojej przechadzki. Inną rzeczą, która mnie zaskoczyła, to malowane bezpośrednio na murach/ścianach reklamy. Przykład na poniższym zdjęciu:
Wodospady
W pobliżu Pokhary znajduje się wodospad Devi. Ciekawostką jest to, że wody uchodzące z Jeziora Phewa znikają nagle pod ziemią w tym miejscu. Wodospad jest też nazywany Piekielnym Wodospadem (Patale Chhango) lub David’s Waterfal. Ktoś mógłby zadać pytanie dlaczego David’s? Podobno nazwa wiąże się z jakąś historią zmycia pod ziemię szwajcarskiego turysty. Wodospad znajduje się zaraz przy głównej ulicy. Wstęp jest dość drogi (dla turystów). Ogólnie nie polecam. Miejsce wydaje się być jakąś turystyczną pułapką. Wracając z wodospadów wieczorem, byliśmy dość głodni i postanowiliśmy wstąpić do pobliskiej restauracji. Zamówiliśmy po kilka porcji lokalnego jedzenia, co okazało się po ok. godzinie fatalnym błędem. Kilka osób z naszej ekipy chorowało na tzw. zemstę faraona. Momos – tej nazwy lokalnej potrawy nie zapomnę do końca życia. Aha… no i pot nepalskiej herbaty wygląda tak: Można? Można.
Wejście na pobliski szczyt Sarangkot
Niedaleko miasta znajduję się bardzo dobry punkt widokowy na wzniesieniu Sarangkot. Można podziwiać stamtąd piękną panoramę okolicy, Jezioro Phewa, Pokharę oraz nieco w oddali masyw Annapurny ze szczytami takimi jak: Dhaulagiri, Annapurna, Machhapuchhara, Manaslu, Peak 29 i Himalchul. Właśnie tam pierwszy raz w życiu mogłem zobaczyć himalajskie ośmiotysięczniki. Warto wspomnieć, że podczas całej wspinaczki na górę mijaliśmy cały czas jakieś gospodarstwa domowa. Były tam drewniane chatki, pola uprawne, linie energetyczne biegnące wzdłuż ścieżki. Podczas wchodzenia na szczyt można było podziwiać piękną panoramę, zapierającą dech w piersiach nie tylko turystom Wiele razy widzieliśmy jakieś małe samoloty przelatujące nad pasmem gór. Jak później się dowiedzieliśmy, były to organizowane przeloty turystyczne nad pasmem gór, z których później skorzystaliśmy będąc już w Kathmandu.
Paralotnie
Po dotarciu na szczyt Sarangkot, mieliśmy dwie możliwości. Można było zejść na dół do Pokhary pieszo lub skorzystać z paralotni.
Dwoje moich znajomych skorzystało z tej usługi. Ja wraz z moją znajomą, nie mogliśmy na to czekać i wracaliśmy szybko do hotelu, aby móc jeszcze skorzystać ze spływu pontonem (rafting). Byliśmy tym zachwyceni. Gorąco polecam jako obowiązkową pozycję w rozkładzie zwiedzania!